Mokry plener Moniki i Marcina.
Wrzesień 25, 2011Monikę i Marcina poznałem w przeddzień zaplanowanego pleneru, a to co bardzo mi się od razu spodobało to przede wszystkim ich bardzo radosne i otwarte nastawienie, nieznikający z twarzy Moniki uśmiech oraz to, że bardzo chcieli mieć zdjęcia w wodzie. Zdjęcie w wodzie robi się raczej na koniec pleneru, tak że zaczęliśmy bardzo spokojnie od miejsca w Kielcach znanego i obleganego przez Pary Młode (he, he, a niedawno na jednym z forum o tematyce ślubnej zostałem wymieniony wraz dwoma innymi fotografami jako ten dobry przykład, który tam zdjęć nie robi). A ja tam jednak od czasu do czasu robię, bo moim zdaniem miejsce to ma swój urok, można tam zrobić zrobić fajne zdjęcia, a w okolicy bliższej i dalszej nie ma żadnej podobnej miejscówki.
Po drodze nad właściwą wodę zahaczyliśmy o inną wodę, gdzie Monika i Marcin trochę powędkowali i gdzie zaskoczyła nas burza i nawet niezły deszcz. A że zawsze marzyły mi się zdjęcia podczas ulewy, to miałem taką małą okazję do wykonania kilku spontanicznych zdjęć podczas ucieczki do samochodów.
No ale nic to, zmoknięci ruszyliśmy dalej. Po drodze lało, grzmiało i błyskało, ale patrząc na horyzont była nadzieja, że przestanie i przestało. A jak to bywa letnimi wieczorami po burzy jest piękne światło, świetne niebo i tak też było tym razem. I nastąpił w końcu moment kulminacyjny sesji, czyli zdjęcia w wodzie. A na koniec mała niespodzianka, która pewnie zaskoczy i przerazi większość kobiet… Ale… suknia po upraniu wygląda jak nowa, tak że przyszłe Panny Młode – więcej odwagi na plenerach.
Moniko i Marcinie w tym miejscu bardzo chciałbym Wam podziękować za świetną atmosferę, kapitalną współpracę, odwagę i zdjęcia, która bardzo, a to bardzo lubię. Jeszcze raz dzięki !!!